niedziela, 15 grudnia 2013

Zrobione, rozwiązane, i jeszcze pokolorowane.




Książki co prawda jeszcze nie ma, ale Piotruś rozwiązał już jedno zadanie, a nawet pokolorował sobie co nieco, wykraczając troszeczkę poza polecenie. Pokazujemy (z Piotrusiem) tylko kawałek, żeby nie ułatwiać Państwu  zadania, bo i niby dlaczego.

13 komentarzy:

Z Innej Bajki pisze...

Czy mnie wzrok nie myli ,że wszystkiemu z lekkim zażenowaniem/zakłoptaniem/konsternacją przygląda się dżdżowóżka :-)?

-E.W. pisze...

Pytanie od Ludności Cywilnej jest:
A ja w kwestii formalnej - na blogu Daniela de Latoura przeczytałam o częsci z serii pt. "Pokój NIEgościnny" - szukam, szukam i nigdzie wypatrzyć nie mogę - albo to dopiero zapowiedź, utajniona jeszcze na stronie akcji, albo część książek będzie TYLKO w makdonaldzie - i to mnie dopiero przeraża! Wiecie coś???
mar.pil 16.12.13, 15:57
http://forum.gazeta.pl/forum/f,16375,Ksiazki_dzieciece_mlodziezowe.html

-E.W. pisze...

A Ty wiesz ,że na spotkaniu promującym książkę Cudowna Studzienka Joanna Olech cytowała coś powypisywał o książkach dla najmłodszych na facebooku? Różne ważne osoby na sali były, słuchały, główkami kiwały.

Daniel de Latour pisze...

Ja? O matko, a co ja takiego powypisywałem? Ciekawe... Strasznie żałuję że nie mogłem być na tym spotkaniu, i wcale nie tylko dlatego, że dowiedziałbym się wtedy co ponawypisywałem.

Żeby dostać Pokój niegościnny rzeczywiście trzeba zjeść jakieś świństwo, i inaczej nie da rady... Część tych ksiażek, niestety, tylko z kotletem.
Natomiast ten link, to on wogle, by tak rzec, nie działa i nie pokazuje.

Ze kto? DŻDŻOWÓŻKA? Cudownie! :)

Daniel de Latour pisze...

...Dzisiaj cwałowałem nawet przez jedną księgarnię, ale akurat "Studzienki" tam nie mieli,trąby.

-E.W. pisze...

Generalnie linki w komentarzach nieruchawe i katatoniczne są. Ale jak w wyszukiwarkę Pana Gugla wpiszesz "forum o książkach dla dzieci i młodizeży" trafisz we właściwe miejsce , a jak klikniesz w wątek "Do McDonalds'a marsz! Po "Czytam sobie"+frytki!" poznasz opinię Ludności Cywilnej na temat serii

Daniel de Latour pisze...

Tak, tak, już ruszyło. Z początku w ogóle napisało że nie wie o co mi chodzi, ale potem oprzytomniało.

marpil pisze...

Przeraziło mnie to, że część tych książek tylko z konsumpcją. Przeraziło i zniesmaczyło, bo ja akurat maka bardzo szerokim łukiem omijam.
A dziś sobie na dokładkę i dodatek wysłuchałam rozmowy w TOK FM na ten temat i kilka żarówek mi w głowie rozbłysło i troszkę na akcję spojrzałam inaczej, surowszym okiem. I o ile rozumiem autorów/ilustratorów, ze się makdonaldyzują (jak powiada mój mądry Mąż - każdy przecież chce mieć chlebek), o tyle potępiam Egmont, że takie świństwo swoim czytelnikom czyni...

Daniel de Latour pisze...

Można myśleć i tak, oczywiście. Ale można tez tak, że to są zupełnie fajne książki i będąc fajnymi pojawiają się w niefajnym miejscu. Zamiast okopywać się na swoich pozycjach tyłem do świata wiecznych, nigdy nie psujących się i stamtąd wymachiwać sałatą, tranem i sokiem tłoczonym ręcznie z cytrusów bądź nożnie z kapusty, uznać, że zbrojne wtargnięcie (w książkę zbrojne) na wrogie terytorium to jest swoisty krok w przód. W kierunku, któ®ego dotąd (chyba?) nikt nie próbował.Dotąd bywało tylko tak że niefajne rzeczy zagarniały szturmem fajne miejsca, a fajni ludzie rozpaczali nad tym i wycofywali się sarkając do swoich ogródków. Teraz jest odwrotnie, więc takie sarkanie wydaje mi się nie na miejscu :)
Słyszałem oczywiście argument o "ocieplaniu wizerunku" kotleciarzy, "porażce marketingowej Egmontu" itepe, itede.
Takie argumenty świadczą o tym, że nauczono nas myśleć w kategoriach marek właśnie, znaków firmowych, koncernów, i świata podzielonego między te koncerny, toczące między sobą wojnę o poszczególne segmenty rynku. Jasne, można i tak. Tylko że myśląc w ten sposób, marketingowymi kategoriami, dajemy się złapać w pułapkę, którą właśnie te -znielubiane przecież i syfiaste, co przecież wynika jasno z Twojego, Marpil, komentarza - na nas zastawiły :)
Nie dajmy się zwariować, to tylko kotlet w bułce. Oczywiście, polityka właściciela tego kotleta mętna jak jego skład. Ale to, że towarzyszy mu fajna książka nie powoduje, że staje się ona przez to gorsza. Co ważne - pamiętajmy! - kotlet także nie staje się przez to lepszy :)
Ale to, że one tam wylądowały, te książki, to moim zdaniem jest nasz kroczek do przodu w starciu z lichota świata, tyci kroczek na wrażym terytorium. Dobra, niech będzie, nawet i marketingowy też :)

Daniel de Latour pisze...

edit: miało być " wiecznych, nigdy nie psujących się kotletów" , rzecz jasna.

marpil pisze...

Ja miałam bardziej na myśli to, że Egmont część książek wydał tylko w Macu - a co jeśli tak się składa, jestem wegetarianką i tam nie jadam (pomijając całą ideologię przeciwfasfoodową!)? Nie mam szans na skompletowanie całej serii - tylko o tym mówię w tej chwili. Nie chcę się zagłębiać w to, czy ta akcja jest dobra, czy nie - ma dużo plusów i dużo minusów. Bo nawet niech tylko jedna duszyczka przeczyta dzięki temu dobrą książkę - to już można mierzyć akcję miarę sukcesu.

Daniel de Latour pisze...

No tak, chyba faktycznie wydawca automatycznie uniemożliwił wegetarianom konsumpcję tych książek :)

Daniel de Latour pisze...

...i to jest niewątpliwe niedopatrzenie.